Dzisiejszy wpis nie będzie o kolorówce, ale wyjątkowo (!!!) o pielęgnacji. Jak już zapewne wiecie z poprzednich moich wpisów, kosmetyki pielęgnacyjne, a w zasadzie gotowe kosmetyki pielęgnacyjne, to coś co stanowi w moich zakupach wielką rzadkość. Takie kosmetyki robię sobie sama, jestem z nich bardzo zadowolona i dają świetne efekty, więc czego chcieć więcej… Wyjątek stanowią jednak kosmetyki, których używam pod makijaż. Najczęściej są to odżywcze bazy pod makijaż, a o moich upodobaniach, poszukiwaniach i ideałach możecie przeczytać we wpisie o Bobbi Brown Vitamin Enriched Face & Eye Base. Czasem jednak sama baza, jakkolwiek by ona nie była bogata i odżywcza, nie wystarczy. Wtedy sięgam po krem pielęgnacyjny i tutaj też mam swoich ulubieńców, a mowa tu o kremach marki LANCÔME, której oczywiście nie trzeba nikomu przedstawiać.
Ja wybieram, z racji wieku :), kremy z serii Rénergie, gdyż są to kosmetyki do cery dojrzałej. Ostatnio najchętniej stosuję Rénergie H.P.N. 300-Peptide do twarzy oraz Rénergie Yeux pod oczy.
Krem Rénergie H.P.N. 300-Peptide, jak można przeczytać w opisie, to „ponad 300 rodzajów peptydów z kwasem hialuronowym i niacynamidem w wysokowydajnym kremie przeciwstarzeniowym„. Nie jestem w stanie ocenić, czy rzeczywiście krem działa tak obiecująco, jak to zapewnia marka. Sama również robię sobie bogate kremy z peptydami i innymi mocno działającymi składnikami aktywnymi, które stosuję na noc, więc ciężko mi stwierdzić typowo przeciwzmarszczkowe działanie tego kremu. Natomiast jedno jest pewne: ma cudowną konsystencję, świetnie się wchłania, nie pozostawia tłustego filmu, a buzia jest po nim pięknie napięta i przygotowana do nałożenia makijażu. I najważniejsza kwestia – nie zbiesił mi się na nim nigdy żaden podkład czy korektor. Makijaż prezentuje się na tym kremie wręcz zjawiskowo, a każdy podkład bardzo dobrze na nim leży. Dodatkowo wielki plus dla marki za ekologiczne podejście i możliwość dokupienia wkładów z kremem, czyli kupujecie pierwszy, niezwykłej urody oczywiście słoiczek kremu, a potem możecie wyjąć z niego wkład po zużytym kremie i uzupełnić nowym. Jak to wygląda możecie zobaczyć na zdjęciach.
Z kolei krem pod oczy Rénergie Yeux jak czytamy w opisie zawiera „peptydy przeciwstarzeniowe z naszego biotechnologicznego ekstraktu z lnu oraz kwas hialuronowy dla globalnej skuteczności na kontur oka: zmarszczki, efekt liftingu i cienie”. Ten krem podobnie jak jego odpowiednik do twarzy, pięknie napina skórę pod okiem i świetnie się wchłania, a dodatkowo daje taki ładny efekt „odbicia światła”. Gdy nałożycie go na skórę wydaje się biały z taką delikatną srebrną poświatą, z czasem to wrażenie zanika, natomiast skóra pozostaje pięknie rozświetlona. Podobny efekt dawał sztyft CAT’S PURRFECT z Tony Moly, który uwielbiałam oraz krem FILORGA Oxygen-Glow, ale tego drugiego Wam pod makijaż nie polecam (u mnie wypadł fatalnie). Z kolei Rénergie Yeux naprawdę świetnie się u mnie sprawdza w tej roli. Współpracuje z każdym korektorem pod oczy, którego używam. Korektory pięknie na nim leżą, nie warzą się i nie wchodzą w linie.
Kosmetyki marki LANCÔME na pewno do tych najtańszych nie należą. Za krem Rénergie H.P.N. 300-Peptide w największej pojemności 50 ml trzeba zapłacić w polskiej Sephorze 569 zł, natomiast Rénergie Yeux o pojemności 15 ml to koszt 329 zł. Jednak dzięki świetnemu rozwiązaniu z wkładem uzupełniającym, kolejny zakup kremu do twarzy wyniesie nas już 120 zł taniej. Poza tym marka LANCÔME bardzo często jest w Sephorze na różnego rodzaju promocjach i łapie się się na wszystkie kody rabatowe, więc można kupić te kosmetyki nawet 25% taniej.
Dla mnie pod makijaż ten duet pielęgnacyjny sprawdza się idealnie. Nie zdarzyło mi się nigdy żeby jakikolwiek podkład, czy korektor odmówił współpracy z tymi kremami. Dlatego, gdy potrzebuję czegoś więcej niż dobra baza pod makijaż, to zawsze chętnie sięgam po te kremy i nigdy się na nich nie zawiodłam.
A czy Wy macie swoją ulubioną pielęgnację, której używacie pod makijaż i która zawsze Wam się sprawdza? Dajcie znać w komentarzach 🙂