Bohaterem dzisiejszego wpisu wyjątkowo nie będzie paleta, ale pudełko kredek 🙂 W Sephorze rozpoczęła się wyprzedaż, którą zresztą skrzętnie obserwuję, bo co jakiś czas obejmuje ona coś nowego. Na tej wyprzedaży wypatrzyłam taką makijażową perełkę, a mianowicie wielofunkcyjne kredki do makijażu oka marki NUDESTIX. Do tej pory jeszcze nie miałam żadnych kosmetyków tej marki, co prawda kilka razy przymierzałam się do zakupu, ale jakoś nigdy się na niego nie zdecydowałam. Ponieważ jednak kończy mi się moja ukochana dwustronna kredka z Clinique, to od jakiegoś czasu rozglądam się właśnie za kredkami i tak trafiłam na to urocze pudełko, które Wam tu dziś pokażę.
Może najpierw słów kilka o samej marce. NUDESTIX to kanadyjska rodzinna firma, założona przez mamę chemiczkę – Jenny i jej dwie, nastoletnie wówczas córki – Tylor i Ally. Filozofią NUDESTIX jest upraszczanie kobietom życia, a ich kosmetyki powstały z potrzeby szybkiego, naturalnego makijażu, który można zrobić „w biegu”, najlepiej palcami, bez używania miliona produktów. Większość kosmetyków ma postać wielofunkcyjnych sztyftów i kredek. Niecałe trzy lata temu marka weszła do Polski, obecnie dostępna jest m. in. w Sephorze, Douglasie czy Notino.
Zestaw kredek Dark Romantics, który Wam dziś zaprezentuję pochodzi z limitowanej świąteczno-jesiennej edycji. W Sephorze w regularnej cenie kosztował 269 zł, mnie udało się go zakupić o prawię stówkę taniej, za 169,90 zł.
Zestaw zawiera 6 kredek o różnym wykończeniu. Znajdują się one w minimalistycznym, metalowym, czarnym pudełku z wytłoczoną nazwą marki. W pokrywie pudełka umieszczone jest lusterko, które z pewnością będzie dużym udogodnieniem na wyjazdy.
Do kredek, co uważam za świetne rozwiązanie, dołączona jest również temperówka, oczywiście dopasowana rozmiarem do ich grubości. Temperówka dodatkowo jest tak skonstruowana, że można nią zastąpić nasadkę kredki i wtedy mamy ją cały czas razem z kredką, nie martwiąc się, że gdzieś zginie, albo że jej nie znajdziemy gdy będzie potrzebna. Jak to wygląda w praktyce możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej.
Kredki utrzymane są w kolorach ziemi (beż, brąz, grafit), za wyjątkiem bardzo jasnej, prawie białej SUGAR BABY. Poniżej możecie zobaczyć swatche oraz opisy kolorów.
Od góry:
SUGAR BABY – jaśniutka, prawie biała z perłowym wykończeniem, ładnie wygląda na linii wodnej oka
TERRA – nudziakowy matowy beż
HOT STONE – ciepły matowy brąz
COCOA – ciemny chłodny matowy brąz
OH! BERGINE – piękny ciemny śliwkowy brąz o matowym wykończeniu
SHADY ALGAE – ciemny matowy grafit
Muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona tymi kredkami. Kupiłam je raczej do podkreślania dolnej powieki przy szybkich makijażach, ewentualnie do zrobienia delikatnej kreski. Nie byłabym jednak sobą i nie mogłabym Wam przedstawić rzetelnej recenzji, gdybym nie spróbowała wykonać nimi kompletnego makijażu oka. Nie spodziewałam się zbyt wiele, nie przepadam za kremowymi produktami do powiek, ale mile się zaskoczyłam. Udało mi się przy ich użyciu wykonać całkiem niezły makijaż, używając jedynie palców. Kredki są kremowe, mięciutkie i bardzo ładnie podczas rozcierania łączą się ze sobą. Ale uwaga: bardzo szybko też zastygają, a co za tym idzie, trzeba dość szybko z nimi pracować. Dla mnie dodatkowy plus za to, że są wodoodporne. Często łzawią mi oczy, a wtedy makijaż dolnej powieki w zewnętrznym kąciku oka, wykonany cieniami, bardzo szybko przestaje istnieć. Przy tych kredkach takiego problemu nie mam, nie znikają, nie rozmazują się, są naprawdę bardzo trwałe. Jedyne do czego na upartego mogłabym się przyczepić jeśli chodzi o ten konkretny zestaw, to zamieniłabym tę jasną SUGAR BABY na taki bardziej złotawy beż w jasnym odcieniu. I to tyle. Cieszę się, że zakupiłam i przetestowałam te kredki, bo czeka mnie podróż, na którą będę musiała wybitnie zminimalizować ilość zabieranych rzeczy. Niestety nikt z domowników nie zgodził się zamienić swojego bagażu osobistego na moją kosmetyczkę, więc za bardzo nie będę mogła poszaleć 🙂 A tu proszę… takie kompaktowe świetne rozwiązanie na wyjazdy mi się trafiło. Pudełko jest super, zajmuje mało miejsca, a w środku mamy lusterko. Temperówka sprawdza się znakomicie. Musiałam jej już użyć, bo robiąc dla Was zdjęcia pomyliłam nasadki i całkowicie sobie zmasakrowałam jedną z kredek.
A Wy co sądzicie o takich szybkich makijażach z użyciem tego typu wielofunkcyjnych produktów? Czy może jednak wolicie tradycyjne? Dajcie znać w komentarzach 🙂