W dzisiejszym wpisie chciałabym przedstawić Wam dosyć ciekawy produkt marki Estee Lauder, który jest… no właśnie… czym on właściwie jest? Z opisu wynika, że Little Black Primer to „czarna baza zwiększająca efekt maskary”. Jest tam też informacja, że można ją stosować na trzy sposoby. Po pierwsze jako bazę pod tusz, która będzie zagęszczać rzęsy, unosić je i wydłużać. Po drugie na tusz – utrwali go. I po trzecie do subtelnego podkreślenia rzęs, nie używając już wtedy w ogóle tuszu.
Ja postanowiłam używać ją tak, jak to wynika z podstawowego jej przeznaczenia, czyli jako bazę pod tusz. Do tej pory używałam bazy KVD Epic Curl i byłam z niej bardzo zadowolona. Ma szary kolor i naprawdę na moich dachówkowato prostych rzęsach sprawdza się znakomicie, pięknie je unosi i podkręca. Ma jedną wadę – strasznie szybko wysycha. Akurat moja ulubiona Epic Curl była już na wykończeniu, gdy trafiłam na Little Black Primer i postanowiłam sprawdzić czy warto. Jak na bazę nie jest to tani produkt. W Sephorze kosztuje 169 zł, co w porównanie do Epic Curl za 109 zł jest jednak sporo większym wydatkiem. Całe szczęście w sieci jest mnóstwo sklepów, które oferują produkty Estee Lauder i można ją znaleźć już za około 120 zł. W takiej cenie i ja ją zakupiłam.
Szczoteczka jest cienka i wygląda jak w typowych podkręcających rzęsy maskarach. Baza nakłada się bardzo dobrze, nie skleja rzęs i bezproblemowo nakłada się na nią tusz. Sprawdziłam ze wszystkimi posiadanymi przeze mnie tuszami (KVD, Too Faced, Estee Lauder, Benefit) i z każdym prezentowała się dobrze. Rzęsy z bazą i tuszem wyglądają bardzo ładnie, są uniesione i wydłużone. Mnie akurat o to głównie chodzi, ponieważ mam co prawda dość długie rzęsy, ale kompletnie proste i muszę się mocno napracować, żeby był efekt. Samą maskarą tego nie osiągnę, chyba że mam zrobiony lifting rzęs, to wtedy każda jedna jaką nałożę daje świetny efekt. Dlatego zwłaszcza to uniesienie jest dla mnie ważne, bo wtedy dopiero widać, że mam rzęsy 🙂 Z tą bazą mi się to udaje. Ale wiecie – nie jest to efekt sztucznych rzęs. Nie oczekujcie efektu typu: nałożyłam bazę i składam się teraz z samych tylko rzęs, WOW… Czasem, jak patrzę na niektóre dziewczyny to mam takie wrażenie… że są tam tylko rzęsy…
Czy ta baza jest lepsza od Epic Curl z KVD, której używałam do tej pory? Raczej powiedziałabym, że są porównywalne. Ta może nie będzie tak szybko wysychać… Ma też tę przewagę, że jest czarna i można jej używać również bez tuszu. Sprawdziłam oczywiście jak wyglądają rzęsy z samą bazą bez tuszu. Jeśli nie lubicie tuszować rzęs albo akurat się śpieszycie, albo lubicie taki „makeup no makup”, to taka baza sprawdzi się świetnie. Delikatnie tylko zaakcentuje, że macie rzęsy 🙂 i będzie to wyglądać naprawdę bardzo naturalnie.
Ja myślę, że zostanie ze mną na dłużej 🙂 A Wy używacie w ogóle baz pod tusze do rzęs? Czy nie macie takiej potrzeby? Dajcie znać w komentarzach, czy dla Was jest to zbędny wydatek, czy wręcz przeciwnie – nie możecie się bez takiego produktu obejść.